~♣~
"Ludzie uczą się nienawidzić, więc jeśli mogę nauczyć się nienawidzić, mogę też nauczyć się kochać..."
~♣~
Siedziała w ciemnym pokoju. Brakowało jej go. Teraz samotność była jej siostrą. Objęła się ramionami. Potrzebowała ciepła, by lód, który skuł jej serce, mógł się wreszcie roztopić.
Nagle drzwi otworzyły się z piskiem.
Ludmiła, aż podskoczyła. Ale kiedy spostrzegła, że to tylko Violetta, znów spuściła głowę i pozwoliła łzom spływać po policzkach. Szatynka usiadła obok kuzynki i potarła jej ramie.
- Mijają trzy lata. Lu... wyjdź w końcu do ludzi. Proszę - wyszeptała.
- Nie chcę - odbąknęła blondynka, wyszarpując się z uścisku.
- On by tego chciał - nalegała dziewczyna.
- Skąd możesz wiedzieć, czego on by chciał?! On n-nie żyje! - krzyknęła.
Dziewczyna tylko westchnęła.
- Leon cię kochał i na pewno nie chciałby, żebyś tak cierpiała - zapewniała.
- Jak się zgodzę na jedno wyjście, dasz mi w końcu spokój? - zapytała zrezygnowana Argentynka.
- Tak.
- Gdzie i kiedy? - jęknęła.
- Za dwadzieścia minut idziemy na tor motocyklowy- oznajmiła Hiszpanka.
- Ale jest środek nocy!
Młodsza z dziewczyn tylko obojętnie wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju. Doskonale o tym wiedziała. Wyścig motorów, na który miała zamiar zabrać przyjaciółkę był nielegalny.
Za co?
Chciała pozostać w domu i spokojnie wylać kolejne hektolitry łez. Nie potrafiła już żyć inaczej. Od trzech lat, od jego śmierci, nie wychodziła. Całe dnie i noce siedziała w swoim pokoju, w ciemności, we łzach. Czasami tylko ktoś do niej zaglądał, dawał coś do jedzenia, zmuszał, by przełknęła kolejne kęsy. Ale poza tymi obcymi ludźmi, ona czuła jego obecność. Leon był tu z nią. Czekał...
Podeszła do szafy, nie otwieranej od lat. Poczuła zapach stęchlizny. Wyciągnęła dżinsy i luźną bluzę. Ubrała się szybko i poszła do łazienki. Odkryła lustro, które od niepamiętnych czasów było zakryte, czerwonym prześcieradłem.
Nagle drzwi otworzyły się z piskiem.
Ludmiła, aż podskoczyła. Ale kiedy spostrzegła, że to tylko Violetta, znów spuściła głowę i pozwoliła łzom spływać po policzkach. Szatynka usiadła obok kuzynki i potarła jej ramie.
- Mijają trzy lata. Lu... wyjdź w końcu do ludzi. Proszę - wyszeptała.
- Nie chcę - odbąknęła blondynka, wyszarpując się z uścisku.
- On by tego chciał - nalegała dziewczyna.
- Skąd możesz wiedzieć, czego on by chciał?! On n-nie żyje! - krzyknęła.
Dziewczyna tylko westchnęła.
- Leon cię kochał i na pewno nie chciałby, żebyś tak cierpiała - zapewniała.
- Jak się zgodzę na jedno wyjście, dasz mi w końcu spokój? - zapytała zrezygnowana Argentynka.
- Tak.
- Gdzie i kiedy? - jęknęła.
- Za dwadzieścia minut idziemy na tor motocyklowy- oznajmiła Hiszpanka.
- Ale jest środek nocy!
Młodsza z dziewczyn tylko obojętnie wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju. Doskonale o tym wiedziała. Wyścig motorów, na który miała zamiar zabrać przyjaciółkę był nielegalny.
Za co?
Chciała pozostać w domu i spokojnie wylać kolejne hektolitry łez. Nie potrafiła już żyć inaczej. Od trzech lat, od jego śmierci, nie wychodziła. Całe dnie i noce siedziała w swoim pokoju, w ciemności, we łzach. Czasami tylko ktoś do niej zaglądał, dawał coś do jedzenia, zmuszał, by przełknęła kolejne kęsy. Ale poza tymi obcymi ludźmi, ona czuła jego obecność. Leon był tu z nią. Czekał...
Podeszła do szafy, nie otwieranej od lat. Poczuła zapach stęchlizny. Wyciągnęła dżinsy i luźną bluzę. Ubrała się szybko i poszła do łazienki. Odkryła lustro, które od niepamiętnych czasów było zakryte, czerwonym prześcieradłem.
Spojrzała na swoje odpicie. Nie zobaczyła już tej samej dziewczyny co kiedyś, o roześmianych oczach. Teraz przed lustrem stała drobna osóbka, o twarzy bez wyrazu, o włosach bez blasku, osoba zmęczona życiem.
Wyjęła kosmetyczkę i zatuszowała to, jak bardzo jej ciężko. Rzęsy musnęła tuszem, usta szminką, a powieki cieniem. Za specjalnie nie obchodziło ją jak wygląda. Miała wszystko w nosie. Pragnęła tylko spokoju, a jeśli już została zmuszona do opuszczenia swojej 'krypty' , to chciała do niej jak najszybciej wrócić.
Ona i Violetta mozolnym krokiem przemierzały ulicę Buenos Aires. Milczały. Obie. Viola bała się odezwać, a Ludmiła? Wbiła wzrok w czubki swoich białych adidasów. Myślami była daleko stąd.
Droga na miejsce zajęła im niespełna godzinę.
Na torze żużlowym było mnóstwo ludzi. Właśnie kończyły się przygotowania.Viola podbiegła do jednego z kierowców. Lud wiedziała kim jest. Federico, chłopak szatynki.
Znudzona do granic możliwość blondynka oparła się o jedną z barierek i obserwowała wszystko co działo się dookoła.
Bolało ją to, że wszyscy potrafią być szczęśliwi,tylko nie ona.
Zagryzła nerwowo dolną wargę. Wiedziała, że to, co ma zamiar zrobić jest nieodpowiedzialne i niebezpieczne. W dodatku może przysporzyć kłopotu niewinnemu człowiekowi.
Tylko, że w tej chwili nie myślała o niczym.
Usłyszała huk. Odwróciła się gwałtownie. Motory pędziły po torze. Zamknęła oczy i wpadła na trasę.
~
- Co się stało doktorze? - zapytała lekarza, Castillo.
-Pękło jej serce - wydukał młody lekarz, spoglądając w papiery.
- Ale...to... - szatynka osunęła się na ścianę. Ukryła twarz w dłoniach.
Ludmiła umarła.Zginęła. Niema jej...
~
Bo teraz jest z Leonem. Są razem. On na nią czekał. Są razem. Odeszła do niego. Są razem.
~
Os dla Veronicy.
O jej... ten OS jest żałosny. Julciu, przepraszam Cię za niego. To porażka. Nie umiem pisać -.-
A teraz proszę, wypiszcie mi w komentarzu to co się Wam nie podobało, bo tu raczej nic nie mogło się podobać...
Wyjęła kosmetyczkę i zatuszowała to, jak bardzo jej ciężko. Rzęsy musnęła tuszem, usta szminką, a powieki cieniem. Za specjalnie nie obchodziło ją jak wygląda. Miała wszystko w nosie. Pragnęła tylko spokoju, a jeśli już została zmuszona do opuszczenia swojej 'krypty' , to chciała do niej jak najszybciej wrócić.
Ona i Violetta mozolnym krokiem przemierzały ulicę Buenos Aires. Milczały. Obie. Viola bała się odezwać, a Ludmiła? Wbiła wzrok w czubki swoich białych adidasów. Myślami była daleko stąd.
Droga na miejsce zajęła im niespełna godzinę.
Na torze żużlowym było mnóstwo ludzi. Właśnie kończyły się przygotowania.Viola podbiegła do jednego z kierowców. Lud wiedziała kim jest. Federico, chłopak szatynki.
Znudzona do granic możliwość blondynka oparła się o jedną z barierek i obserwowała wszystko co działo się dookoła.
Bolało ją to, że wszyscy potrafią być szczęśliwi,tylko nie ona.
Zagryzła nerwowo dolną wargę. Wiedziała, że to, co ma zamiar zrobić jest nieodpowiedzialne i niebezpieczne. W dodatku może przysporzyć kłopotu niewinnemu człowiekowi.
Tylko, że w tej chwili nie myślała o niczym.
Usłyszała huk. Odwróciła się gwałtownie. Motory pędziły po torze. Zamknęła oczy i wpadła na trasę.
~
- Co się stało doktorze? - zapytała lekarza, Castillo.
-Pękło jej serce - wydukał młody lekarz, spoglądając w papiery.
- Ale...to... - szatynka osunęła się na ścianę. Ukryła twarz w dłoniach.
Ludmiła umarła.Zginęła. Niema jej...
~
Bo teraz jest z Leonem. Są razem. On na nią czekał. Są razem. Odeszła do niego. Są razem.
~
Os dla Veronicy.
O jej... ten OS jest żałosny. Julciu, przepraszam Cię za niego. To porażka. Nie umiem pisać -.-
A teraz proszę, wypiszcie mi w komentarzu to co się Wam nie podobało, bo tu raczej nic nie mogło się podobać...
JEZU! Nie no, popłakałam się ^.^
OdpowiedzUsuńTakie piękne, że normalnie nie mogę!
Oczywiście, że umiesz pisać!
Mi się wszystko tutaj spodobało.
Te kilkadziesiąt zdań naprawdę potrafi głęboko dotrzeć do serca...
Naprawdę masz talent kiciu, uwierz mi!
Kocham Cię ♥
Bardzo Ci dziękuję. Bardzo ♥
UsuńJednak mnie nic i nikt nie przekona, że umiem pisać. Nigdy.
Jednak raz jeszcze bardzo Ci dziękuję.
K.C. <333
Jeju, ja też się popłakałam...
OdpowiedzUsuńDla mnie, dziękuję. Jest prześliczny, co ty gadasz?
Może i krótki, ale tak do mnie przemówił, że nadal siedzę w bezruchu.
Jak ty to robisz, co ? <3
Czemu ostatnio wszyscy płaczą czytając moje OSy? Przecież ja nic nie robię...tylko piszę... jejciu...
UsuńAle jak w bezruchu, skoro napisałaś kom? xD
Kocham Ci <333
Rozdział bardzo smutny ale czuć w ńim milosc ! Najbardziej podoba mi sie para ludmila i leon;*
OdpowiedzUsuń*OneShot
UsuńLeomila ^^
Dziękuję :*
Na prawdę boski!
OdpowiedzUsuńWszystko było cudowne!
Miód, malina i orzeszki! Mam świetną smykałkę do pisania, bo twój język jakim piszesz te arcydzieło jest idealny, bardzo fajnie się czyta - do tego wygląd również sliczny.
Ps. Byłabym wdzięczna gdybyś i ty skomentowała http://aprendi-a-decir-adios-x.blogspot.com
OdpowiedzUsuń