poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wieczna miłość nie zna granic


~○~
"Jeśli skrzywdzona kobieta uśmiecha się w obecności swojego krzywdziciela to oznacza, że albo nie ma wstydu, albo pomysłu na zemstę" 
~○~

Camila siedziała na łóżku w swoim pokoju. Po raz kolejny spoglądała na starą, zniszczoną fotografię. Ciągle nie mogła uwierzyć, że to dzieje się tak szybko. Za szybko..
Po policzku spłynęła łza. Zagryzła dolną wargę doprowadzając do krwawienia. Zacisnęła zdjęcie w pięści, a potem przedarła na pół. 
Kiedyś byli blisko. Kochali się i szanowali. 
Ale potem on się zmienił. 
Zabrał ją z miasta. Zabronił kontaktów z przyjaciółmi. Natalia i Maxi już nie widywali się z nią. Po woli zatracała się w samotności.
On zaczął pić. 
Jej życie już nie wyglądało tak samo. Jedyną ucieczką była praca. Wychodziła z domu zanim się obudził, a wracała, kiedy spał. 
Dawała sobie radę... do czasu.
Zaszła w ciążę z mężem swojej szefowej. Marco miał być ojcem tego dziecka. Francesca, trudno się dziwić, była wściekła. Wyrzuciła Camilę z pracy. 
Broadway zaczął się nad nią znęcać. Bił i krzywdził. Ona przestała go kochać. Próbowała uciekać, ale każda z prób kończyła się klęską. 
Już pogodziła się z tym. Pogodziła się, że przez niego poroniła. Pogodziła się, ze przez niego straciła wszystkich bliskich. 
Ale teraz było już zbyt wiele. 
Jak mógł zabić ostatnie stworzenie, na którym jej zależało. Które przypominało jej dawne życie... spokojne, ciche życie. U boku rodziny i przyjaciół. 
Teraz zwłoki Rafiego leżały pewne gdzieś przy jezdni. 
Wzięła pudełko z pamiątkami z Buenos Aires i podążyła do salonu. 
Stanęła przed nim w kartonem w ręku. Jej twarz nie wyrażała najmniejszych emocji. 
Poza mściwością. Uśmiechnęła się, a w jej oczach zagościły wściekłe ogniki. 
-Nienawidzę cię! - wrzasnęła rozrzucając rzeczy z kartonu po pokoju.
Część spłonęła... jak jej uczucia co do niego.
Zobaczyła, że nie rusza się z miejsca. Postanowiła wykorzystać sytuację. 
Wybiegła z domu. Była zima, a ona ubrała się w krótkie spodenki i top. 
Nie obchodziło jej to. Biegła przed siebie. Tyle tylko ile miała sił.
Trafiła na autostradę. Oparła się o barierkę i czekała. 
W pewnym momencie zatrzymał się obok niej samochód. 
Nie myślała. A nawet gdyby... wszystko było lepsze niż dalsze życie u boku Broadwaya. 
- Dokąd pani jedzie? - usłyszała Cami zapinając pasy.
- Jak najdalej ...

~
I tymi słowy zakończę OS dla Niezwyczajnej. 
Kochanie wybacz, że to takie marna :(
Chyba nie zaprzeczysz.
Przepraszam raz jeszcze.
Czekam na komentarze ;) 


piątek, 27 czerwca 2014

Jesteś dla mnie wszystkim


~•~
"Nikt nie prosi o bycie bohaterem. Czasem po prostu tak się dzieje."
~•~

Czy warto kochać? 
Kiedyś myślałam, że nie. 
Teraz jednak jest ze mną inaczej...
Ludmiła, nastoletnia uczennica z prestiżowej szkoły w Buenos Aires - Studia On Beat.  
Na początku potrafiłam przejść obok niego bez cienia emocji. 
Do puki nie zobaczyłam go w ramionach innej.
Starała się być obojętna na wszelkie piękno i brzydotę. 
Widziała tylko siebie w całym wszechświecie.
Nie mogłam śpiewać.
Nie mogłam tańczyć.
Ale pewnego dnia zjawił się chłopak. 
Federico. Włoch z wymiany. 
Był...jest idealny. 
Przystojny i utalentowany.
W jednej chwili jej życie zrobiło obrót o sto osiemdziesiąt stopni. 
Już nie pragnęła sięgnąć ideałów. 
Podziwiałam go.
Oczywiście nikt o tym nie wiedział. 
Nie była przyjacielskim typem człowieka. 
Trzymała dystans. 
Uczniowie mieli ją za zarozumiałą divę. 
Może faktycznie nią była. 
Do czasu...
Potrafiłam zatopić się w jego oczach.
Umiałam stracić przytomność, jednocześnie będąc w pełni świadoma otaczającej mnie rzeczywistości.
Uświadomiła sobie wtedy, że to nie w okół niej kręci się świat.
Potrzebowałam zrozumienia.
Chciała być kochana. 

Ale jak można sprawić by w jeden dzień ludzie zmienili o Tobie zdanie?
Moje serce cały czas rwało się do niego.
A on nie dostrzegał mnie.
Dla niego niczym nie wyróżniała się z tłumu.
Może inni, może Broadway, Leon, Thomas, Maxi... może Braco, Napo, Diego... może.
Może dla nich była niesamowitą gwiazdą, rozświetlającą mrok panujący w kosmosie.
Ale dla niego była nikim. 
Może dla innych, może dla Violi, Cami, Fran... może dla Naty, Leny, Lary... może dla Any, Libi i reszty...
Może dla nich była niezwykłym dźwiękiem, wypełniającym próżnię. 
Ale dla niego zupełnie się nie liczyła.
Czułam, że opadam.
Byłam chora na bezradność.
Postrzegał ją jako rozpieszczoną dziewczynkę, która zawsze dostaje czego chce i nie liczy się z innymi. Miał wrażenie, że jest obojętna na cierpienie i wołanie na pomoc. 
Nie próbował nawet bliżej jej poznać. 
Czuł, że nic ciekawego z tyj znajomości nie wyjdzie.
Czy tak na prawdę się mylił?
Starałam się zabić rosnące w mnie uczucie.
Lecz cy da się stłumić najpiękniejsze dźwięki? 
Dźwięki leśnych dzwoneczków...szumu płynącej wody...szelestu liści drzew...śpiewy ptaków...
Tak samo nie da się przestać kochać. 

Ona kochała. 
Ale on nie. 
Z natury była osobą zawziętą i przebiegłą.
Nie dawała za wygraną. 
Chciała go mieć. 
Łatwo nie odpuszcza.
Liczyłam, że go zdobędę.
Ale on nie jest jak wszyscy.
On nie poleciał na śliczną buźkę i słodkie minki.
Musiała się wysilić.
W układaniu planów była mistrzynią.
Nie tym razem.
Już miałam się poddać.
A gdym powiedziała mu co czuję?
Powiedziała.
Nie uwierzył jej. 
Zakpił. Wyśmiał.

Początki ich znajomości nie były ciekawe. 

I pewnie gdyby nie jeden przypadek...jedno słowo...ciągle by takie były.

To był wietrzny wieczór. Ludmiła siedziała po turecku na łóżku i rozczesywała swoje splątane blond kosmyki. 
Dziewczyna spojrzała za okno i westchnęła ciężko. Zbierało się na deszcz. Drzewa w jej ogrodzie przechylały się pod wpływem mocnych uderzeń powietrza. 
Prąd wysiadł. 
Była sama w wielkiej willi. Położyła się na miękkim dywanie. Poczuła, że kot ociera się o nią. Delikatnie gładziła go po karku.
Była senna, ale za razem nie chciało jej się spać. 
Miała ochotę tańczyć, jednocześnie nie ruszając się z miejsca.
W końcu tak zagłębia się w marzeniach, że usnęła.
Spała snem kamiennym. 
W tym czasie obok jej domu przechodził Federico. 
Walczył z żywiołami. 
Woda i powietrze.
Skądś przywiało i piach. Więc była też ziemia.
Brakowało tylko ognia.

Nie mów hop, do puki nie przeskoczysz.

Zobaczył, że przez uchylone okno, z posesji Ferro wydostają się kłęby dymu. 
Podbiegł szybko do okna. 
Cała kuchnia płonęła.
Wiedział, że Ludmiła jest w domu.
Zdarzyło się szczęście w nieszczęściu, gdyż drzwi wejściowe były otwarte. 
Intuicja kazała mu biec na górę. 
Przeskakiwał po kilka schodków. 
Na końcu korytarza dostrzegł otwarte drzwi. 
Nie myślał. Działał. 
Wpadł do pokoju. 
Na podłodze leżała Ludmiła. Obok niej kot.
Padł na kolana i próbował ją cucić. Na nic jednak poszły wszelkie starania.
Wyczuwał, że płomienie powoli zbliżają się do nich. 
Wziął dziewczynę (i kota) na ręce i zbiegł na dół. Wybiegł na podwórko.
Kot pobiegł gdzieś w krzaki.
Fede ułożył Ludmiłę na mokrym trawniku. 
Nie wiedział co robić. 
Jego telefon był rozładowany, jej pewnie został w domu, a nie bądźmy śmieszni, dobrze wiedział, że nikt go nie usłyszy.
Totalna porażka.

Patrzyła na nią pusto. Zdała mu się taka bezbronna i piękna. 
Nagle zobaczył, że jej powieki delikatnie zaczęły się poruszać. 
Uklęknął obok dziewczyny.
Chwycił jej dłoń. 
Delikatnie nachylił się.
Przytknął swoje usta do jej. Odwzajemniła pocałunek. Oplotła jego szyję swoimi ramionami, on oparł dłonie na talii Ludmiły. Językiem delikatnie rozchylił wargi dziewczyny. Pozwoliła mu na to. Mało. Odpowiedziała tym samym. 
Trwali złączeni przez długi czas. 
Całowali się gorąco i namiętnie. 

Kiedy oderwali się od siebie ona spojrzała na niego oczami pełnymi miłości. 
Położył się obok blondynki i patrzył na nią. Zaczął bawić się jej niesfornymi kosmykami. 
Deszcz powoli przestał podać, słońce wychodziło zza chmur. 
Byli cali przemoczeni i nie mieli do czego wracać. 
On może i miał ale nie chciał rozstawać się z dziewczyną. 
Nie mówili nic. Nie potrzebowali słów. 

W końcu go zdobyłam. 

Szli wolno, chodnikiem, do domu Naty. 
Lud zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej przyjaciółka. Zaprosiła ich do środka, dała ubrania, ciepłe jedzenie.
 Żadne z nich nie chciało rozmawiać, a Natalia jakby to wiedziała, wcale nie pytała. 

Ludmiła nie miała teraz już nic. 
Spłonęło wszystko.
Ale była szczęśliwa. 
Ogień rozpalił miłość w naszych sercach. 

I pomyśleć, że gdyby nie pozostawiła ziemniaków na włączonym gazie ciągle byłaby nikła w oczach Federico. 

Została jej jeszcze miłość. 
Teraz już wiem, że warto kochać. 
Kocham kochać. 

~
OS dla Pani Wisienki
Ughhh... Myślałam nad tym OS'em i myślałam i w końcu nic nie wymyśliłam. Poszłam na żywioł. Zupełnie...
Mam nadzieje, że podoba się to coś. 
Liczę na komentarze ;) :* <3 









niedziela, 22 czerwca 2014

Miłość Przezwycięży Wszystko


~♥~
"Jedynie ten, z powodu którego wylano łzy, może je obetrzeć"
~♥~

Życie nieraz bywa niesprawiedliwe. Nieraz? Zawsze. Jedni mają tylko wzloty, a inni same upadki. 
W miłości jest podobnie, jak w życiu. Przy jednej osobie czujesz się, jakbyś mógł latać, przy innej natomiast chcesz przenosić góry, tylko one okazują się za ciężkie. 
Natalia nie była zwykłą dziewczyną. Miała dwie twarze. 
Jedna- milutka i posłuszna dziewczynka, z zamożnej rodziny.
Druga- zbuntowana nastolatka, z zamożnej rodziny.
Niezależnie od tego co robiła, zawsze musiała być postrzegana jako 'ta bogata'. Miała tego dosyć. Może dlatego tak często zamykała się w swoim wyimaginowanym świecie. 
Wszyscy uważali, że jeśli ma kasę, jest szczęśliwa. Tak nie było. On potrzebowała bliskości drugiego człowieka. Miłości. 
Poranek. Dziewczynę obudził brzdęk budzika. Przewróciła, dopiero co otwartymi oczami i zwlekła się z łóżka. W piętnaście minut była gotowa do wyjścia. Była bardzo piękną Hiszpanką. Miała nieskazitelną cerę i naturalne piękno. Nie nakładała sobie na twarz tone tapeto, jak to robiły inne dziewczyny z jej rocznika. 
Szła wolno chodnikiem, w stronę swojej szkoły. 
-Hej Natala! Poczekaj!- ktoś wołał ją.
Odwróciła się. To był Diego. Ten chłopak podobał jej się od dawna. Ale zawsze brakowało jej odwagi, by zagadać. 
- Cześć śliczna - uśmiechnął się zalotnie.
Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Była zbyt nieśmiała. Wa TEJ postaci była zbyt nieśmiała. 
On jednak nie dawał za wygraną. Zagadywał ją i flirtował, aż w końcu dziewczyna otworzyła się przed nim. 
Potrafili długo rozmawiać, spacerować, tańczyć i śpiewać. 
Ona czuła, że ten chłopak jest stworzony dla niej. 
Ale jak długo można trwać w złudnych snach? Jak długo można zwodzić samego siebie?
Pewnego dnia Nata przechadzała się samotnie po parku. 
Wtedy go zobaczyła. Siedział na ławce i czule całował jakąś dziewczynę. 
Pod powiekami zebrały jej się łzy.
W głowie miała zamęt.
Te wszystkie prezenty...
Te gorące pocałunki...
Te słodkie komplementy...
Wszystkie chwile spędzone razem...
To wszystko okazało się jednym wielkim kłamstwem?!
W tej chwili dziewczyna straciła panowanie nad sobą. 
Wyciągnęła z torebki butelkę wody. Podeszła do chłopaka i wylała jej zawartość na jego głowę.
- Ty podła świnio!- wykrzyczała przez łzy.
Straciła wszystko, na czym jej zależało. Straciła jego. Zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz.  Dobijał się do niej Maxi, najlepszy przyjaciel dziewczyny. 
Mimo, że wiedziała, że ten jest w niej zakochany od podstawówki, nie chciała z nim być. 
Dlaczego? Sama nie wiedziała?
Kiedyś spróbowali być razem. Źle się to wtedy skończyło. 
Odrzuciła.
Teraz pragnęła już tylko samotności. Chętnie też włożyłaby na siebie czarną, seksowną sukienkę i poszłaby 'się sprzedać' jak to robiła zawsze, kiedy miała problem. 
Nie tym razem. 
A w sumie... czemu nie?
Poszła do garderoby. Wybrała koronkową bieliznę, i opiłą sukienkę z naprawdę dużym dekoltem. Wyprostowała włosy i zrobiła bardzo mocny makijaż.
Wychodząc z willi natknęła się na Maxiego.
-Naty? - zdziwił się chłopak. 
- Nie, duszek leśny - była wyraźnie poirytowana. 
- Co ty masz na sobie?
-Nie twój zasrany interes.
Szła przed siebie nie zważając na goniącego za nią chłopaka. Wołał, prosił i krzyczał. Jednak ona była głucha na wszelkie wezwania. 
W końcu zrozumiał, co ona chce zrobić. Odpuścił. 
Stała na poboczu autostrady w BA. Trzęsła się z zimna. Noce w tym mieście potrafią być naprawdę chłodne. 
Obok niej zatrzymał się jakiś samochód. W mroku nie widziała kierowcy. Śmiało otworzyła drzwi i wsiadła do środka. 
Trasa była długa i nudna. Natalia poczuła się senna. Jej głowa opadła na siedzenie. Dziewczyna usnęła. 
Śniła o rzeczach pięknych i niestworzonych. Widziała siebie i przyjaciół, których niestety już dawno straciła...
Obudziło ją gwałtowne szarpnięcie. Przetarła oczy. Widziała jak mężczyzna wychodzi z pojazdu i idzie w stronę  dużego budynku. Podążyła za nim. Szła szybko. Starała się być spokojna. Nie bardzo jednak mogła.
Weszła do jakiegoś domu, potem do pokoju. 
Mimo ciemności rozpoznała to miejsce.
Pokój Maxiego.
- Co ty do cholery robisz? - krzyknęła szeptem, tak by nie zbudzić innych domowników.
- Jeśli tak bardzo chcesz się komuś oddać, to proszę bardzo. Jestem do dyspozycji - zdawało jej się, że chłopak jest wściekły.
- Chyba żartujesz!
-Oczywiście! Natalia - chwycił ją za ramiona - co się z tobą dzieje?!
Odwróciła twarz. Na łóżku dostrzegła swoje ubrania.
-Co to tu robi?
-Po drodze zabrałem od ciebie. Idź się przebierz.
Wykonała rozkaz. 
Po chwili wróciła. Stała oparta o drzwi pomieszczenia. 
Była zmieszana. Nigdy dotąd się tak nie czuła. Miała żal do samej siebie. Myślała też, że nienawidzi Maxiego. Ale poza nienawiścią i urazą, w głębi serca była mu wdzięczna. 
- Nat... - zaczął patrząc na nią. 
W tej chwili już wiedziała. 
Podbiegła do chłopaka i wpadła w jego ramiona.
-Dziękuję - wyszeptała mu do ucha.
Nie umiał się powstrzymać. 
Złożył na jej ustach namiętny pocałunek. 
Na początku chciała się wyrwać, ale coś w jej sercu nie pozwalało na to. 
Oddała mu to na co zasługiwał.

~
Pampampam! No i proszę . Mam OS'a dla mojej kochanej Panny Martin <3
Nie jestem z niego na tyle zadowolona... ale może Tobie przypadnie do gustu. 
Tak, wiem. Łudzę się. 
Czekam na komentarze <3 






sobota, 21 czerwca 2014

To niemożliwe


~♪~
"Do puki walczysz, jesteś wygranym dla tych wszystkich, którzy przegrali"
~♪~

Nienawidziła go od tamtego dnia. Na sam jego widok miała ochotę zwymiotować. Nikt tego nie rozumiał, przecież kiedyś byli przyjaciółmi. Teraz znalazła sobie nowego towarzysza - Leona. Diego był przeszłością, o której pragnęła zapomnieć. 
Ludmiła Ferro, wschodząca gwiazda estrady. Nigdy nie potrzebowała do szczęścia wiele. Zawsze cieszyła się najmniejszymi drobnostkami. Ale od tamtego dnia... straciła radość życia. Nie chciała już patrzeć jak kwitną kwiaty, nie chciała już słyszeć śpiewu ptaków, nie chciała niczego. I wtedy zjawił się on. Leon Verdas. 
Podał jej dłoń, którą złapała w odpowiednim momencie. 
-Leon, zarzuć pędzlem! -radosny głos blondynki wypełnił pomieszczenie. 
Poza występami na deskach teatru, dwudziestolatka uwielbiała malować. Od dziecka to robiła. Nie pochodziła z zamożnej rodziny. Dopiero ze znalezieniem pracy wyniosła się z biednej dzielnicy Buenos Aires. Nie mieszkała w willi czy apartamentowcu, przeciwnie w mieszkanku, na ostatnim piętrze ubogiej kamienicy. Nigdy nie narzekała. Była szczęśliwa, mając przy sobie prawdziwych przyjaciół, jakimi byli dla niej Leon i Violetta. Dziewczynę poznała niedawno, na wykładzie z historii. Tak, Ludmiła studiowała. Chciała osiągnąć w życiu coś więcej. Marzyła, że będzie sławna. Ale to były tylko jej głupie marzenia. 
Nie jeden raz powinęła jej się noga. Ale nigdy nie na tyle...
Była na imprezie urodzinową Violetty. Szatynka, była bogata. Miała dom nad basenem. Świeciły się kolorowe światła i grała muzyka. Nie zabrakło też alkoholu.
Leon zaciągnął Lu na parkiet. Razem świetnie się bawili. Do puki solenizantka nie zapragnęła przedstawić blondynce swojego wybranka. 
Mimo, iż minęły lata Ludmiła od razu go poznała. To był Diego. Ten sam, który podawał się za jej przyjaciela, ten sam, który zaciągną ją do łóżka przy pierwszej lepszej okazji, ten sam.
Dziewczyna momentalnie straciła ochotę na zabawę. Chwyciła kubek z czyjegoś stolika i wylała jego zawartość na głowę Hiszpana. 
Wybiegła z sali. Nie chciała przechodzić przez to po raz kolejny. Tyle kosztowało ją zapomnienie. Tak dużo poświęciła. 
Opuściła posiadłość Castillo. Nie chciała już nigdy tam wracać. Nie chciała mieć do czynienia z Violettą.
Wpadła do swojego mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. W napadzie złości kopnęła sztalugę. Ta przewróciła się. Farby, które na niej stały, rozlały się na sukienkę Ludmiły. 
- Cholera jasna!- wydarła się przez łzy.
Zrezygnowana opadła na fotel. Rozczochrała włosy i rzuciła butami o ścianę. Zrobiła to tak mocno, że od jednego z laczków odpadł obcas. 
Po pewnym czasie, w którym blondynka nie robiła nic innego, poza zatapianiem się we własnych smutkach, poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła głowę. Za nią stał Leon. 
Rzuciła mu się w ramiona. Stali wtuleni w siebie do czasu, w którym Ludmiła się uspokoiła.
-Dziękuję, że jesteś - szepnęła chłopakowi do ucha.
Mimo, że dziewczyna, już nie potrzebowała jego objęć, ciągle przytulali się do siebie, patrząc w oczy. 
Do Argentynki to dotarło. On ją kochał. Od dawna, pragnął tego momentu. 
W jej sercu coś drgnęło. Przed oczami miała teraz wszystkie chwili, w których go potrzebowała. A on był.
Był zawsze i wszędzie. 
Potrzebowała go. Kochała. Na szczęście nie uświadomiła sobie tego zbyt późno.
Przysunęła się do Meksykanina jeszcze bliżej. 
Pocałowała go. 
Znalazła ukojenie i spokój... w nim. On był jej oazą. 

~
OS dla kochanej Leilli <3
Wydaje mi się, że spełniłam wszystkie Twoje wymagania, choć OS do najlepszych nie należy. 
Kochanie, co sądzisz? Tylko SZCZERZE! Ja się nie pogniewam....
A Wy Myszeczki? 
:*
Czekam na kolejne zamówienia ;) 




piątek, 20 czerwca 2014

Przypadek, a może przeznaczenie



~♫~
"Istnieją dwie nieskończone rzeczy -  wszechświat i ludzka głupota"
~♫~

Nieziemsko piękna blondynka, o piwnych, dużych oczkach i porcelanowym nosku, lekko zadartym nosku, siedziała na chłodnym pisku wylewając łzy. Marzyła o tylko jednej rzeczy. 
Zapomnieć o nim.
Każdego z nas spotykają zawody. Ale ją nigdy dotąd. Zawsze otrzymywała to, czego chciała. 
Jego oczy.
Już trzecią godzinę tkwiła na plaży. Myślała tylko o nim.
O nich.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Fale obijały się o jej kostki. 
Jej pierwsza porażka.
Druga.
Trzecia.
Czwarta.
Nieprzerwanie dążyła do celu, nie rozumiejąc jak wielu ludzi przy tym krzywdzi. Ona, wielka gwiazda, aktorka i w dodatku Włoszka. O nieskazitelnej cerze i lśniących włosach. Ona, Ludmiła Ferro. 
Nigdy nie chciała kochać, anie być kochana. Nigdy.
Do tej pory. 
Chłód obezwładnił jej ciało. Mroźny wiatr otulił ją niczym ciepły koc. Nie potrzebowała więcej do szczęścia.
Potrzebowała jego.
Było już za późno. Straciła go. Przez własną głupotę. Na zawsze. Przymknęła powieki. Wciągnęła nosem rześkie powietrze. Była sama. Załkała cicho. Nie potrafiła dłużej być tą idealną, tą wspaniałą. Chciała zasmakować prawdziwego życie. I słono za to zapłaciła. 
Było jej tak przeraźliwie zimno, że nic nie mogło się z tym równać.
Poza jego obojętnością.
Położyła się na piachu. Zdawało jej się, że śni. 
Snem było trwanie u jego boku.
Zacisnęła usta w wąski klinek. Jedną z rąk uderzyła o podłoże. Gwałtownie i mocno. Malutkie ziarenka odbiły się od dłoni dziewczyny, w wyniki uderzając o jej ciało. 
Nie miała siły już dłużej trzymać się w ryzach. Obezwładniła się. Jej serce skuł lód. Nie tylko sercem, ale i ciałem owładał mróz. 
Poczuła, że dłużej nie może klęczeć  na bezkresnym kobiercu cierpienia. Podniosła się, a po chwili zachwiała. Nogi były zupełnie pozbawione czucia. Bezsilne. Opadła na miękki grunt. Odpłynęła. 

Rankiem jej ciało znalazł chłopak spacerujący brzegiem. To był on. Młody Włoch padł na kolana.
Zabrała mu ją woda. 
Za późno uświadomił sobie, że ją kochał. 

Tydzień potem, cały Rzym huczał od wieści o jej śmierci. W każdej gazecie dziewczyna umierała z innego powodu.
Tylko on wiedział.
Umarła z miłości.

~
Oto OS dla Klaudii Kosno 
Kochana, musisz mi wybaczyć, że nie spełniłam wszystkich Twoich oczekiwań, bo to opowiadanie nie jest 16+. Wybacz, nie podołałam. Ale musisz wybaczyć, bo to mój pierwszy OneShot w życiu. 
Liczy się dla mnie Twoja (i nie tylko Twoja, ale Twoja w szczególności) opinia.
Liczę na SZCZERY komentarz :) 






♥Dzień dobry!♥

Hejo kochani to Viola!
Tak sobie siedziałam i myślałam... i nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Tak właśnie powstał ten blog.
Niektórzy pewnie znają mnie z tego bloga .
Zamawiajcie OS i OP :)))
Czekam z niecierpliwością :*

~Wasza Viola Castillo